Jak wyczują okazję to wszędzie ich pełno. Zaczynają mnie wkurzać ci co stoją pod Wileniakiem w Warszawie i przekrzykują się nawzajem łamaną polszczyzną z ruskim akcentem.
Co to znaczy żerował? Rozumiem każda forma zarobków jest żerowaniem, tak? Powiesz, że tylko taka, gdzie cena jest za wysoka. Ale co jest za wysoką ceną? Kto to ustala? Cena wynosi tyle, ile człowiek jest w stanie za to zapłacić, a jeżeli chleb kupowali, to znaczy, że cena była OK. W sytuacjach kryzysowych zwykle żywność drożeje, bo jest jej mniej. Rozumiem, że każdy chce kopić jak najtaniej, szczególnie jeżeli dana rzecz była znacznie tańsza w niedawnym okresie, ale tak wygląda prawo rynku, albo płacisz więcej, albo nie masz żywności. Dajmy na to, ze jest powóź w jakiejś miejscowości. Drogi zalane itp. Aby żywność nie była za droga, rząd ustala cenę maksymalną w wysokości powiedzmy 5 zł za chleb. Co się dzieje? Ostatnie bochenki zostają wykupione w krótkim czasie, a nowych nie ma, bo nie opłaca się ich produkować, gdyż mąka zdrożała, a zalane drogi utrudniają transport pieczywa, co przekłada się na jego cenę. Wyprodukowanie bochenka i jego transport wynosi powiedzmy 6-7 zł. Kto będzie sprzedawał po 5? Nikt. Tak więc ludzie głodują.
Teraz załóżmy, że rząd jednak nie dał ceny maksymalnej. Ludzie produkują chleb, wielu piekarzy z pobliskich miast widząc zarobek produkuje chleb i transportuje go do zalanej miejscowości. Ludzie mają pieczywa pod dostatkiem(względnie), oczywiście producenci odbijają sobie zwiększone koszty produkcji i transportu, sprzedając chleb po 10-15 zł, więc ludzie narzekają na wysoką ceną, ale lepiej mieć drogo niż wcale.
Tandor92, facet z premedytacją sprzedawał po tyle bo wiedział,że nigdzie indziej ludzie w potrzebie "NA
JUŻ" świeżego chleba nie dostaną.Jego sklep po powodzi splajtował bo mieszkańcy sobie zapamiętali ten
"chwalebny" czyn.
Dziekuję za uwagę. ps. może gdybyś stracił tyle ile ci ludzie,cały dorobek życia to
byś wiedział o czym piszę.
edit;
jaki ty głupi jestes...wydaje mi sie ze z checia bys sam sprzedawał chleb powodzianom za 20zl debilu.
Właście o to chodzi, jeżeli towaru jest mniej, a jest na niego popyt, to cena rośnie. Co w tym dziwnego? Nie ma w tym nic ani chwalebnego, ani haniebnego, zwykłe prawo rynku. Wiesz, zakłady pogrzebowe 'żerują' na zmarłych, lekarze na chorych itp. Można tak wszystko podciągnąć. Producenci/sprzedawcy zarabiają na zaspokajaniu zachcianek konsumenta, szybciej/taniej niż dana osoba sama by to zrobiła(w innym wypadku nie skorzystamy z usługi) jednocześnie po jak najwyższej cenie. Jeżeli nie podoba się cena chleba to g0o ie kupuj, kto ci każe, sam upiecz.
Jak wyczują okazję to wszędzie ich pełno. Zaczynają mnie wkurzać ci co stoją pod Wileniakiem w Warszawie i przekrzykują się nawzajem łamaną polszczyzną z ruskim akcentem.
Normalnie jak G.S.P.Dibbler . Tylko że ten na zdjęciu ma towar który się przydaje w danej chwilii :)
UWAGAAAAAA!! MORDERCZY KARTON SIE TAM SCHOWAŁ !! TERAZ WIADOMO CO SPOWODOWAŁO TĄ KLĘSKE ŻYWIOŁOWĄ !!
Przypomniał mi sie pewien facet,który żerował na innych i podczas powodzi sprzedawał chleb (który ciężko było wtedy dostać) po 10-20zł.
Co to znaczy żerował? Rozumiem każda forma zarobków jest żerowaniem, tak? Powiesz, że tylko taka, gdzie cena jest za wysoka. Ale co jest za wysoką ceną? Kto to ustala? Cena wynosi tyle, ile człowiek jest w stanie za to zapłacić, a jeżeli chleb kupowali, to znaczy, że cena była OK. W sytuacjach kryzysowych zwykle żywność drożeje, bo jest jej mniej. Rozumiem, że każdy chce kopić jak najtaniej, szczególnie jeżeli dana rzecz była znacznie tańsza w niedawnym okresie, ale tak wygląda prawo rynku, albo płacisz więcej, albo nie masz żywności. Dajmy na to, ze jest powóź w jakiejś miejscowości. Drogi zalane itp. Aby żywność nie była za droga, rząd ustala cenę maksymalną w wysokości powiedzmy 5 zł za chleb. Co się dzieje? Ostatnie bochenki zostają wykupione w krótkim czasie, a nowych nie ma, bo nie opłaca się ich produkować, gdyż mąka zdrożała, a zalane drogi utrudniają transport pieczywa, co przekłada się na jego cenę. Wyprodukowanie bochenka i jego transport wynosi powiedzmy 6-7 zł. Kto będzie sprzedawał po 5? Nikt. Tak więc ludzie głodują. Teraz załóżmy, że rząd jednak nie dał ceny maksymalnej. Ludzie produkują chleb, wielu piekarzy z pobliskich miast widząc zarobek produkuje chleb i transportuje go do zalanej miejscowości. Ludzie mają pieczywa pod dostatkiem(względnie), oczywiście producenci odbijają sobie zwiększone koszty produkcji i transportu, sprzedając chleb po 10-15 zł, więc ludzie narzekają na wysoką ceną, ale lepiej mieć drogo niż wcale.
Tandor92, facet z premedytacją sprzedawał po tyle bo wiedział,że nigdzie indziej ludzie w potrzebie "NA JUŻ" świeżego chleba nie dostaną.Jego sklep po powodzi splajtował bo mieszkańcy sobie zapamiętali ten "chwalebny" czyn. Dziekuję za uwagę. ps. może gdybyś stracił tyle ile ci ludzie,cały dorobek życia to byś wiedział o czym piszę. edit; jaki ty głupi jestes...wydaje mi sie ze z checia bys sam sprzedawał chleb powodzianom za 20zl debilu.
Właście o to chodzi, jeżeli towaru jest mniej, a jest na niego popyt, to cena rośnie. Co w tym dziwnego? Nie ma w tym nic ani chwalebnego, ani haniebnego, zwykłe prawo rynku. Wiesz, zakłady pogrzebowe 'żerują' na zmarłych, lekarze na chorych itp. Można tak wszystko podciągnąć. Producenci/sprzedawcy zarabiają na zaspokajaniu zachcianek konsumenta, szybciej/taniej niż dana osoba sama by to zrobiła(w innym wypadku nie skorzystamy z usługi) jednocześnie po jak najwyższej cenie. Jeżeli nie podoba się cena chleba to g0o ie kupuj, kto ci każe, sam upiecz.
kolory jakieś niemodne, nie brałbym po 150