Zależy czy masz 1000 zł na jedną osobę czy na kilka ? A tak naprawdę to trzeba poszukać lepszej pracy, albo pojechać "za granicę". Ja osobiście dojeżdżam codziennie do pracy. Często ludziom jest źle, ale nie robią nic aby to zmienić.
W niektórych rodzinach na świecie to i takie warunki uznanoby za dobre. A tymczasem wielkie korporacje i bankierzy wciąż bogacą się "w imię kapitalizmu", nie mając już nawet co robić z tymi swoimi zas*anymi pieniędzmi.
Jak człowiek sam sobie nie potrafi poradzić to zwala wszystko na 'spisek'. Chcesz to stań się bogatym, nikt cię za to nie zabije. Jest tylko jeden drobny warunek - trzeba potrafić. Jeśli sam nie potrafisz to nie miej pretensji do osób, które mogą to zrobić. Nie podoba ci się taki stan rzeczy? Zmień kraj na taki, gdzie nie ma bogatych i biednych.
A wiecie co, ja powiem co innego.znam wiele osób, w tym mojego brata, który posiada firmę budowlaną. stawka za dzień to 100zł dla zwykłego "łopaciarza" pracuje się od poniedziałku do piątku, wypłaty co dwa tygodnie, oczywiście wcześniej można wziąć zaliczkę więc daje nam to 1000zł na 10dni. Ostatnio ktoś się mnie pytał czy nie załatwię roboty, nie ma problemu powiedziałem, moge załatwić u mojego brata w firmie, prosta robota nic się nie martwisz o spanie jednie interesuje Cię jedzenie. Pyta się "A gdzie nocleg" odpowiadam, są ogrzewane przyczepi kempingowe, zimno nie ma, wręcz przeciwnie. A ta osoba odpowiada mi "Ojjj nieee to tak to nie bardzo, jak by był jakiś hotel i wyżywienie za feee to by się opłącało" i tak odpowiadał mi nie jeden koleżka co chciał robotę. Kur*a ludzie jak ktoś chce to znajdzie robote przy łopacie za te 2000zł miesięcznie albo i ponad ale jeśli się nie chce bo chce się żyć na budowie jak panicz to sory bardzo, nie ma tak lekko. Ktoś mi zaraz wyskoczy z tekstem, że chu*a prawda bo pewnie na budowie nigdy nie pracowałem, fakt faktem teraz mam inne zajęcia ale na budowie też pracowałem więc wiem jak jest. Robota zawsze się znajdzie tylko ludzie mają wygórowane wymagania. Po prostu rozpier*ala mnie koleżka, który przyjdzie po gimnazjum i jemu warunki nie pasują... no sory Panie ale z takim wykształceniem to nigdzie indziej się nie dostaniesz i powinieneś się cieszyć, że masz możliwość zarobienia tych 2 tysi z takim wykształceniem. No nie taka prawda ? Fakt, są ludzie, którzy są schorowani i nie mogą pracować fizycznie itp ale akurat nie mówię o tych tylko o zdrowych ludziach, którzy gówno robią a cały czas narzekają jak to im źle.
No nie do konca...To,że Ty miałeś szczęście znależć dobrze płatną pracę nie oznacza,że każdy je miał.Też codziennie dojeżdżam do pracy,dość daleko zresztą,cudów nie zarabiam i wpływu na to nie mam.Żadnego.Niestety nie jestem jedną z tych,pod którą rozpisuje się konkretny konkurs.To zjawisko się rzeszy niestety.I to bulwersuje,nie mnie jedną zresztą.Mieszkamy w takim martwym punkcie.Większe zakłady poupadały.Powstają jedynie markety,jeden po drugim jak grzyby po deszczu.Ale ile osób tam znajdzie zatrudnienie?Na kasy niewiele potrzebują.Na palcach rąk można policzyć.Mimo wykształcenia i doswiadczenia trudno dziś znależć jakąkolwiek pracę a o godnej dochodowo już nie wspomnę.Moi znajomi nawet na czarno z trudem się załapują gdzie się da.Jeszcze facet gdzieś na jakiejś wykończeniówce czy stolarnię się załapie,ale kobieta ma już problem gdziekolwiek...Za granicą człowieku też trzeba mieć dzisiaj wejście,zeby w pewne,bezpieczne miejsce dojechać.Żeby się na dworcu nie ostać.Niejeden wyjechał,wyrolowali go i nie miał na powrót.Gdzie te czasy,obce mi z resztą a znane jedynie ze słyszenia;gdy kiedyś szło się negocjować o podwyżkę.Hmm...Podwyżka,co to jest?I nie mogę potwierdzić,że nie robię nic w stosunku do poprawy swego losu,bo można rozesłać kilkadziesiąt cv i nie otrzymać w ogóle odpowiedzi o zaproszeniu nie wspominając,bo to górna półka widocznie...
Jak nie będziesz próbował to nigdy nie uda się znaleźć dobrej pracy. Co do wykształcenia, nie każde powoduje że będziesz bezrobotnym. Sam prace zaczynałem od stażu i dojazdów autobusem. Sam też prace znalazłem bez żadnych układów i znajomości.
do grik1:Nawiązałam do tego w powyższej wypowiedzi:miałeś szczęście być w odpowiednim miejscu i czasie,by się na tę dobrą pracę załapać,tymbardziej,że własnym wysiłkiem.Ale jak też nadmieniłam - nie każdemu się tak udało.Też zaczynałam od stażu i wielokilometrowych dojazdów pksem.Pracę znalazłam sama bez układów i zupełnie żadnych znajomości ale dzisiaj na to nie ma szans.Jako przykład podam:Idę na rozmowę kwalifikacyjną*kolejną z rzedu)tym razem do poważnej instytucji a wraz ze mną jeszcze 45 kandydatów ubiegających się o dane stanowisko.Jeden wakat wolny.I pod koniec okazuje się,że zatrudniają osobę nr 47 spoza listy,która NAPEWNO spełniła wszelkie możliwe wymagania,posiada odpowiednie kwalifikację,by tę pracę otrzymać.Ale jak mnie wiadomo i wielu tam obecnym,pani ta jest bratanicą jednego z inspektorów,który zasiadał w komisji.Ech,nie ma sensu się dwoić i troić każdy wie o co teges.Tegoroczni absolwenci natomiast nie mają szans nawet na podjęcie stażu.Bynajmniej nie w naszym regionie.PUP nie ma funduszy na staże itp itd.Żle się dzieje...
Elisu obserwuję Twoje komentarze od pewnego już czasu i przyznać muszę,że jestem Tobą wysokoprocentowno oczarowany...Mądra kobieta z Ciebie,silna intelektualnie...I serce masz dobre.Takiego charakteru u kobiety zawsze szukałem...
Wtrącając się, jeżeli się idzie na studia tylko po to aby być studentem, lub ślepo zgodnie z zainteresowaniami, licząc, że jakoś to będzie, to niestety, ale nie ma się potem co dziwić, że jest się absolwentem bez pracy w zawodzie. Najpierw trzeba pomyśleć, o pieniądzach, wiem, że to brzmi dość płytko, ale nigdy nic nie było za darmo, człowiek zawsze musi się naharować zanim dana mu będzie choć chwila przyjemności. Co do pracy, to ile się zarabia, a co ważniejsze, na co to starczy, to w dużej mierze wina rządu, jego wtrącania się w gospodarkę, jego pseudo-inteligentnych wymogów, akcyz, podatków etc. ale co poradzić, jeżeli społeczeństwo głosuje nie zgodnie z poglądami, a zgodnie z jakimiś wojenkami między partiami, jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że ciągle dają się ludzie łapać na slogany "My wam damy...", kiedy to od ponad 20 lat, te "demokratycznie wybrane" rządy tylko zabierają wszystko na około i zwiększają ucisk na społeczeństwo, i szerzy się ubóstwo, łatwo jest obwinić pracodawcę, ale tak na prawdę większość nie dostrzega istoty problemu, każdy pracodawca ma koszty do poniesienia, a przekonany jestem, że gdyby nie miał takich zobowiązań do państwa, jakie ma, to i proponował by więcej pracownikom, bo dobry i świadomy pracodawca, dba o dobrego i uczciwego pracownika, i choć kontakty są ważne, to nikt długo nie będzie trzymał "znajomego", przepraszam, idioty, który generuje dodatkowe koszty. A jeżeli już mówimy o pracy i godnych zarobkach, to najpierw trzeba skończyć studia po których jest szansa na pracę, podpowiem coś z mojego środowiska, w Europie brakuje aktualnie ok. 40.000 oficerów i mechaników okrętowych (wliczając w to Mechatroników), podstawowe wynagrodzenie dla oficera wynosi ok.3000 Euro miesięcznie, AM w Szczecinie rocznie kończy ok. 30 nowych mechaników, ilu nawigatorów, nie wiem, ale raczej podobnie, więc chyba nie trudno zauważyć, ile roczników jeszcze znajdzie tam dobrze płatną pracę, warto dodać, że po szkole morskiej, każdy znajdzie pracę w zawodzie, a tak swoją drogą wg. najnowszych wytycznych UE, w społeczeństwie powinno być ok. 20-25% mgr. i inż., reszta, kolokwialnie mówiąc, ma na nich pracować. I choć się z tym do końca nie zgadzam i pod tym nie podpisuję, to te wytyczne zaczynają wchodzić w życie, wystarczy spojrzeć na zmiany jakie są wprowadzane w edukacji, a mianowicie, w egzaminach kończących każdy etap.
Wszyscy ci, którzy wydają na życie więcej, niż zarabiają narzekają, że nic nie mają z życia, ale tym
samym nic nie robią, żeby coś mieć. Najłatwiej jest powiedzieć, że się nie da i posadzić dupę w
miejscu i nie robić nic, żeby było lepiej. I tak później wegetują do końca życia. Kto stoi w miejscu
ten się cofa, a teraz są takie czasy, żeby zapieprzać. W życiu trzeba mieć jakiś cel, a ludzie, którzy tego celu nie potrafią określić, nie mają w ogóle po co żyć.
Może i wyksztalcenie jest potrzebne...No ale w Polsce przy nie ktorych wyksztalceniach jestes bezrobotny przez 10 lat...na stacji paliw robisz, ale jesli sie postarasz zawsze cos znajdziesz male kroczki robic i isc na przod jezeli zycie daje ci taka szanse nie wszystko jest takie latwe. No coz to jest zycie wlasnie..
jeśli studiujesz przykładowo turystykę lub rekreację
lub to i to nawet
to się nie dziwie że ciężko znaleźć pracę.
Ja Skończyłem technikum maturę zdałem, egzamin zawodowy też.
Teraz studiuję Mechanikę i budowę maszyn. Jeszcze nie wiem jaką specjalność wybrać natomiast wiem że po tym kierunku(gdzie uczymy się dużo fizyki, mechaniki, matematyki i innych przedmiotów ścisłych) mam szansę na pracę (jeśli zdobędę tytuł inżyniera). A jeśli nie to trzeba będzie zaocznie skończyć jakiś inny kierunek.
Odpowiedzialność - pojęcie wielu osobom kompletnie obce.
Brak wyobraźni doprowadza do tragedii.
Nie masz "warunków" - nie zakładasz rodziny. Wbrew pozorom, świat na tym nie straci.
Osoby żerujące na opiece społecznej, ze stadem dzieci to ich własna decyzja, koszty której musi ponosić społeczeństwo, albo dalsza rodzina.
"Myślenie boli, powoduje raka i choroby mózgu."
Zgadzam się z Tobą.Świadomie wielu ludzi nie decyduje się na sprowadzanie dziecka na świat,bo zdają sobie sprawę z czym to się wiąże.Wielu natomiast jest odmiennego zdania,czyli że "jakoś to będzie"Niestety nie będzie.Nie ma warunków,nie ma tematu.Wszystko zaczyna się i kończy na pieniądzach,skromność skromnością ale samym powietrzem wyżyć się nie da.Też mnie irytują osoby "siedzące"na opiece społecznej bo zwyczajnie się im należy.Im się wszystko należy.Nie jesteś w stanie zapewnić warunków do życia jednemu dziecku-nie sprowadzaj na świat kolejnego,do którego utrzymania potem ja muszę dokładać kosztem swoim i swej rodziny.Nikomu z ust nie odbieram to niech i tak samo będzie w drugą stronę.
no tak rząd się dziwi, że liczebność Polaków nie może dobić 40 mln, ale jak mamy osiągnąć taką liczkę obywateli, jeśli ludzie nie mają funduszy na utrzymanie dzieci? Zacznijmy od kwestii podstawowych, jak "przyjazność Państwa" względem rodzin, a nie podnośmy podatków, bo to nie prowadzi nigdzie indziej jak do zadłużenia...
Idąc takim tokiem myślenia rodzina, która pragnie dziecka, ale nie ma do tego warunków nie może się zdecydować na potomstwo z prostej przyczyny: państwo nie pomoże. A nawet jeśli pomoże to rodzina ta będzie uważana za pasożyta, który kradnie państwowe pieniądze. Czy aby na pewno tak byc powinno? chcemy oddawać dzieci z domu dziecka homoseksualistom, bo państwo nie pomaga rodzinom trochę uboższym, które chcą zaadoptować jakąś sierotę. Rodzina w naszym państwie jest zostawiona sama sobie. Osobiście uważam, że rząd powinien inwestować w przyszłość: rodziny i ludzi młodych. Czy będzie to złem jeśli prowadzi to do rozwoju państwa? Czy utracimy na tym? Jeśli płacimy podatki niech będą przynajmniej inwestowane te pieniądze w logiczny sposób. Nie mówię, iż należy zaniedbywać inne sprawy takie jak służba zdrowia lecz rodzinie naprawdę należy się opieka państwa.
Ludzie, zacznijcie mysleć - to nie komuna i nie ma obowiązku pracy, dlatego nikt Wam tej pracy nie da. Każdy jest towarem w oczach pracodawcy i tylko od własnych umiejętności automarketingowych zależy czy pracodawca Was kupi czy nie. W skrócie albo się jest luksusową kurtyzaną albo pospolitą prostytutką - tak to widzę.
Zależy czy masz 1000 zł na jedną osobę czy na kilka ? A tak naprawdę to trzeba poszukać lepszej pracy, albo pojechać "za granicę". Ja osobiście dojeżdżam codziennie do pracy. Często ludziom jest źle, ale nie robią nic aby to zmienić.
W niektórych rodzinach na świecie to i takie warunki uznanoby za dobre. A tymczasem wielkie korporacje i bankierzy wciąż bogacą się "w imię kapitalizmu", nie mając już nawet co robić z tymi swoimi zas*anymi pieniędzmi.
To jest tzw. spisek bogatych. 95% bogactwa należy do 5% ludzi, a 5% bogactwa do 95% ludzkości.
Jak człowiek sam sobie nie potrafi poradzić to zwala wszystko na 'spisek'. Chcesz to stań się bogatym, nikt cię za to nie zabije. Jest tylko jeden drobny warunek - trzeba potrafić. Jeśli sam nie potrafisz to nie miej pretensji do osób, które mogą to zrobić. Nie podoba ci się taki stan rzeczy? Zmień kraj na taki, gdzie nie ma bogatych i biednych.
to do roboty!! a nie żyj z zasiłku okradając kraj!!
nieinterere- proporcje Ci się pomyliły...
A wiecie co, ja powiem co innego.znam wiele osób, w tym mojego brata, który posiada firmę budowlaną. stawka za dzień to 100zł dla zwykłego "łopaciarza" pracuje się od poniedziałku do piątku, wypłaty co dwa tygodnie, oczywiście wcześniej można wziąć zaliczkę więc daje nam to 1000zł na 10dni. Ostatnio ktoś się mnie pytał czy nie załatwię roboty, nie ma problemu powiedziałem, moge załatwić u mojego brata w firmie, prosta robota nic się nie martwisz o spanie jednie interesuje Cię jedzenie. Pyta się "A gdzie nocleg" odpowiadam, są ogrzewane przyczepi kempingowe, zimno nie ma, wręcz przeciwnie. A ta osoba odpowiada mi "Ojjj nieee to tak to nie bardzo, jak by był jakiś hotel i wyżywienie za feee to by się opłącało" i tak odpowiadał mi nie jeden koleżka co chciał robotę. Kur*a ludzie jak ktoś chce to znajdzie robote przy łopacie za te 2000zł miesięcznie albo i ponad ale jeśli się nie chce bo chce się żyć na budowie jak panicz to sory bardzo, nie ma tak lekko. Ktoś mi zaraz wyskoczy z tekstem, że chu*a prawda bo pewnie na budowie nigdy nie pracowałem, fakt faktem teraz mam inne zajęcia ale na budowie też pracowałem więc wiem jak jest. Robota zawsze się znajdzie tylko ludzie mają wygórowane wymagania. Po prostu rozpier*ala mnie koleżka, który przyjdzie po gimnazjum i jemu warunki nie pasują... no sory Panie ale z takim wykształceniem to nigdzie indziej się nie dostaniesz i powinieneś się cieszyć, że masz możliwość zarobienia tych 2 tysi z takim wykształceniem. No nie taka prawda ? Fakt, są ludzie, którzy są schorowani i nie mogą pracować fizycznie itp ale akurat nie mówię o tych tylko o zdrowych ludziach, którzy gówno robią a cały czas narzekają jak to im źle.
No nie do konca...To,że Ty miałeś szczęście znależć dobrze płatną pracę nie oznacza,że każdy je miał.Też codziennie dojeżdżam do pracy,dość daleko zresztą,cudów nie zarabiam i wpływu na to nie mam.Żadnego.Niestety nie jestem jedną z tych,pod którą rozpisuje się konkretny konkurs.To zjawisko się rzeszy niestety.I to bulwersuje,nie mnie jedną zresztą.Mieszkamy w takim martwym punkcie.Większe zakłady poupadały.Powstają jedynie markety,jeden po drugim jak grzyby po deszczu.Ale ile osób tam znajdzie zatrudnienie?Na kasy niewiele potrzebują.Na palcach rąk można policzyć.Mimo wykształcenia i doswiadczenia trudno dziś znależć jakąkolwiek pracę a o godnej dochodowo już nie wspomnę.Moi znajomi nawet na czarno z trudem się załapują gdzie się da.Jeszcze facet gdzieś na jakiejś wykończeniówce czy stolarnię się załapie,ale kobieta ma już problem gdziekolwiek...Za granicą człowieku też trzeba mieć dzisiaj wejście,zeby w pewne,bezpieczne miejsce dojechać.Żeby się na dworcu nie ostać.Niejeden wyjechał,wyrolowali go i nie miał na powrót.Gdzie te czasy,obce mi z resztą a znane jedynie ze słyszenia;gdy kiedyś szło się negocjować o podwyżkę.Hmm...Podwyżka,co to jest?I nie mogę potwierdzić,że nie robię nic w stosunku do poprawy swego losu,bo można rozesłać kilkadziesiąt cv i nie otrzymać w ogóle odpowiedzi o zaproszeniu nie wspominając,bo to górna półka widocznie...
Jak nie będziesz próbował to nigdy nie uda się znaleźć dobrej pracy. Co do wykształcenia, nie każde powoduje że będziesz bezrobotnym. Sam prace zaczynałem od stażu i dojazdów autobusem. Sam też prace znalazłem bez żadnych układów i znajomości.
do grik1:Nawiązałam do tego w powyższej wypowiedzi:miałeś szczęście być w odpowiednim miejscu i czasie,by się na tę dobrą pracę załapać,tymbardziej,że własnym wysiłkiem.Ale jak też nadmieniłam - nie każdemu się tak udało.Też zaczynałam od stażu i wielokilometrowych dojazdów pksem.Pracę znalazłam sama bez układów i zupełnie żadnych znajomości ale dzisiaj na to nie ma szans.Jako przykład podam:Idę na rozmowę kwalifikacyjną*kolejną z rzedu)tym razem do poważnej instytucji a wraz ze mną jeszcze 45 kandydatów ubiegających się o dane stanowisko.Jeden wakat wolny.I pod koniec okazuje się,że zatrudniają osobę nr 47 spoza listy,która NAPEWNO spełniła wszelkie możliwe wymagania,posiada odpowiednie kwalifikację,by tę pracę otrzymać.Ale jak mnie wiadomo i wielu tam obecnym,pani ta jest bratanicą jednego z inspektorów,który zasiadał w komisji.Ech,nie ma sensu się dwoić i troić każdy wie o co teges.Tegoroczni absolwenci natomiast nie mają szans nawet na podjęcie stażu.Bynajmniej nie w naszym regionie.PUP nie ma funduszy na staże itp itd.Żle się dzieje...
Elisu obserwuję Twoje komentarze od pewnego już czasu i przyznać muszę,że jestem Tobą wysokoprocentowno oczarowany...Mądra kobieta z Ciebie,silna intelektualnie...I serce masz dobre.Takiego charakteru u kobiety zawsze szukałem...
Wtrącając się, jeżeli się idzie na studia tylko po to aby być studentem, lub ślepo zgodnie z zainteresowaniami, licząc, że jakoś to będzie, to niestety, ale nie ma się potem co dziwić, że jest się absolwentem bez pracy w zawodzie. Najpierw trzeba pomyśleć, o pieniądzach, wiem, że to brzmi dość płytko, ale nigdy nic nie było za darmo, człowiek zawsze musi się naharować zanim dana mu będzie choć chwila przyjemności. Co do pracy, to ile się zarabia, a co ważniejsze, na co to starczy, to w dużej mierze wina rządu, jego wtrącania się w gospodarkę, jego pseudo-inteligentnych wymogów, akcyz, podatków etc. ale co poradzić, jeżeli społeczeństwo głosuje nie zgodnie z poglądami, a zgodnie z jakimiś wojenkami między partiami, jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że ciągle dają się ludzie łapać na slogany "My wam damy...", kiedy to od ponad 20 lat, te "demokratycznie wybrane" rządy tylko zabierają wszystko na około i zwiększają ucisk na społeczeństwo, i szerzy się ubóstwo, łatwo jest obwinić pracodawcę, ale tak na prawdę większość nie dostrzega istoty problemu, każdy pracodawca ma koszty do poniesienia, a przekonany jestem, że gdyby nie miał takich zobowiązań do państwa, jakie ma, to i proponował by więcej pracownikom, bo dobry i świadomy pracodawca, dba o dobrego i uczciwego pracownika, i choć kontakty są ważne, to nikt długo nie będzie trzymał "znajomego", przepraszam, idioty, który generuje dodatkowe koszty. A jeżeli już mówimy o pracy i godnych zarobkach, to najpierw trzeba skończyć studia po których jest szansa na pracę, podpowiem coś z mojego środowiska, w Europie brakuje aktualnie ok. 40.000 oficerów i mechaników okrętowych (wliczając w to Mechatroników), podstawowe wynagrodzenie dla oficera wynosi ok.3000 Euro miesięcznie, AM w Szczecinie rocznie kończy ok. 30 nowych mechaników, ilu nawigatorów, nie wiem, ale raczej podobnie, więc chyba nie trudno zauważyć, ile roczników jeszcze znajdzie tam dobrze płatną pracę, warto dodać, że po szkole morskiej, każdy znajdzie pracę w zawodzie, a tak swoją drogą wg. najnowszych wytycznych UE, w społeczeństwie powinno być ok. 20-25% mgr. i inż., reszta, kolokwialnie mówiąc, ma na nich pracować. I choć się z tym do końca nie zgadzam i pod tym nie podpisuję, to te wytyczne zaczynają wchodzić w życie, wystarczy spojrzeć na zmiany jakie są wprowadzane w edukacji, a mianowicie, w egzaminach kończących każdy etap.
Wszyscy ci, którzy wydają na życie więcej, niż zarabiają narzekają, że nic nie mają z życia, ale tym samym nic nie robią, żeby coś mieć. Najłatwiej jest powiedzieć, że się nie da i posadzić dupę w miejscu i nie robić nic, żeby było lepiej. I tak później wegetują do końca życia. Kto stoi w miejscu ten się cofa, a teraz są takie czasy, żeby zapieprzać. W życiu trzeba mieć jakiś cel, a ludzie, którzy tego celu nie potrafią określić, nie mają w ogóle po co żyć.
Może i wyksztalcenie jest potrzebne...No ale w Polsce przy nie ktorych wyksztalceniach jestes bezrobotny przez 10 lat...na stacji paliw robisz, ale jesli sie postarasz zawsze cos znajdziesz male kroczki robic i isc na przod jezeli zycie daje ci taka szanse nie wszystko jest takie latwe. No coz to jest zycie wlasnie..
jeśli studiujesz przykładowo turystykę lub rekreację lub to i to nawet to się nie dziwie że ciężko znaleźć pracę. Ja Skończyłem technikum maturę zdałem, egzamin zawodowy też. Teraz studiuję Mechanikę i budowę maszyn. Jeszcze nie wiem jaką specjalność wybrać natomiast wiem że po tym kierunku(gdzie uczymy się dużo fizyki, mechaniki, matematyki i innych przedmiotów ścisłych) mam szansę na pracę (jeśli zdobędę tytuł inżyniera). A jeśli nie to trzeba będzie zaocznie skończyć jakiś inny kierunek.
Odpowiedzialność - pojęcie wielu osobom kompletnie obce. Brak wyobraźni doprowadza do tragedii. Nie masz "warunków" - nie zakładasz rodziny. Wbrew pozorom, świat na tym nie straci. Osoby żerujące na opiece społecznej, ze stadem dzieci to ich własna decyzja, koszty której musi ponosić społeczeństwo, albo dalsza rodzina. "Myślenie boli, powoduje raka i choroby mózgu."
Zgadzam się z Tobą.Świadomie wielu ludzi nie decyduje się na sprowadzanie dziecka na świat,bo zdają sobie sprawę z czym to się wiąże.Wielu natomiast jest odmiennego zdania,czyli że "jakoś to będzie"Niestety nie będzie.Nie ma warunków,nie ma tematu.Wszystko zaczyna się i kończy na pieniądzach,skromność skromnością ale samym powietrzem wyżyć się nie da.Też mnie irytują osoby "siedzące"na opiece społecznej bo zwyczajnie się im należy.Im się wszystko należy.Nie jesteś w stanie zapewnić warunków do życia jednemu dziecku-nie sprowadzaj na świat kolejnego,do którego utrzymania potem ja muszę dokładać kosztem swoim i swej rodziny.Nikomu z ust nie odbieram to niech i tak samo będzie w drugą stronę.
no tak rząd się dziwi, że liczebność Polaków nie może dobić 40 mln, ale jak mamy osiągnąć taką liczkę obywateli, jeśli ludzie nie mają funduszy na utrzymanie dzieci? Zacznijmy od kwestii podstawowych, jak "przyjazność Państwa" względem rodzin, a nie podnośmy podatków, bo to nie prowadzi nigdzie indziej jak do zadłużenia...
Idąc takim tokiem myślenia rodzina, która pragnie dziecka, ale nie ma do tego warunków nie może się zdecydować na potomstwo z prostej przyczyny: państwo nie pomoże. A nawet jeśli pomoże to rodzina ta będzie uważana za pasożyta, który kradnie państwowe pieniądze. Czy aby na pewno tak byc powinno? chcemy oddawać dzieci z domu dziecka homoseksualistom, bo państwo nie pomaga rodzinom trochę uboższym, które chcą zaadoptować jakąś sierotę. Rodzina w naszym państwie jest zostawiona sama sobie. Osobiście uważam, że rząd powinien inwestować w przyszłość: rodziny i ludzi młodych. Czy będzie to złem jeśli prowadzi to do rozwoju państwa? Czy utracimy na tym? Jeśli płacimy podatki niech będą przynajmniej inwestowane te pieniądze w logiczny sposób. Nie mówię, iż należy zaniedbywać inne sprawy takie jak służba zdrowia lecz rodzinie naprawdę należy się opieka państwa.
Ludzie, zacznijcie mysleć - to nie komuna i nie ma obowiązku pracy, dlatego nikt Wam tej pracy nie da. Każdy jest towarem w oczach pracodawcy i tylko od własnych umiejętności automarketingowych zależy czy pracodawca Was kupi czy nie. W skrócie albo się jest luksusową kurtyzaną albo pospolitą prostytutką - tak to widzę.