Jakbyś miał codziennie tworzyć takie rzeczy na talerzu (szczególnie rano, w pośpiechu) to byś nie tworzył takiego SUPERDEMOTA. chociaż faszerowanie dzieci lekarstwami na 'niejedzenie' również jest pomysłem z dupy.
Po co dawać proszki na to żeby czuł głód? Ktoś chce wyhodować przyszłego zawodnika sumo? Nie chce,widocznie nie jest głodny,więc po co jeść. Jak zgłodnieje to zje,nie widzę w tym żadnego problemu.
Ps.Gorzej tylko jak się przyrządza jedzenie na widok którego pies zaczyna skamleć i uciekać,ale wtedy to lepiej popracować nad umiejętnościami kulinarnymi.
Rodzice za często dopatrują się w swoich zdrowych dzieciach braku apetytu. Maluch rośnie, na siatce centylowej mieści się idealnie w normie, ale ponieważ nie żre tyle co mama, babcia, tatuś i spracowany drwal, to jest uznawany za niejadka i zmuszany do jedzenia albo faszerowany lekami. Dopiero, gdy można zauważyć np. za mały przyrost masy ciała należy brać pod uwagę chorobę.
dokładnie o to mi chodziło, ale jest późno. dziecko z głodu nie padnie w kącie. w końcu przyjdzie i powie 'mama, kanapkę!' i jesteśmy w domu :) a nie jakieś obrazki na talerzach.
Też denerwuje mnie wmuszanie jedzenia w dziecko. Pamiętam gdy byłam mała, mama miała na tym punkcie obsesje. Ganiała po lekarzach, wciąż podtykając mi pod nos różne rzeczy. Mogłaby postawić nawet przede mną dzieło sztuki - skoro nie byłam głodna, po prostu nie jadłam czego do wiadomości nie przyjmowała. Do dzis szlag mnie trafia gdy słyszę namawianie do jedzenia, do dziś nie cierpię przyjęć typowo polskich - z suto zastawianym stołem gdzie każdy wciąż komentuje i dziwi się że nie wsuwam wszystkiego co na nim stoi. Moje dzieci zmuszane do jedzenia na pewno nie będą, co to to nie.
Etiennette18 ... mam to samo. Trzęsę się na samą wiadomość o imieninach dziadka albo ciotki. Przez to namawianie do jedzenia, uzyskują efekt odwrotny do zamierzonego. Jak będę chciała to sobie coś zjem. Nie rozumiem takiego usilnego zmuszania kogoś do wzięcia sobie sałatki, placka czy soku.
Jakbyś miał codziennie tworzyć takie rzeczy na talerzu (szczególnie rano, w pośpiechu) to byś nie tworzył takiego SUPERDEMOTA. chociaż faszerowanie dzieci lekarstwami na 'niejedzenie' również jest pomysłem z dupy.
Dlatego trzeba zrobić normalnie i dać jak zgłodnieje. Wtedy zje :D
Po co dawać proszki na to żeby czuł głód? Ktoś chce wyhodować przyszłego zawodnika sumo? Nie chce,widocznie nie jest głodny,więc po co jeść. Jak zgłodnieje to zje,nie widzę w tym żadnego problemu. Ps.Gorzej tylko jak się przyrządza jedzenie na widok którego pies zaczyna skamleć i uciekać,ale wtedy to lepiej popracować nad umiejętnościami kulinarnymi.
Rodzice za często dopatrują się w swoich zdrowych dzieciach braku apetytu. Maluch rośnie, na siatce centylowej mieści się idealnie w normie, ale ponieważ nie żre tyle co mama, babcia, tatuś i spracowany drwal, to jest uznawany za niejadka i zmuszany do jedzenia albo faszerowany lekami. Dopiero, gdy można zauważyć np. za mały przyrost masy ciała należy brać pod uwagę chorobę.
Dokładnie jak bedzie głodny to zje normalny posiłek, a te apetizery to ściema żeby tylko ludzi na kase naciągnąć.
dokładnie o to mi chodziło, ale jest późno. dziecko z głodu nie padnie w kącie. w końcu przyjdzie i powie 'mama, kanapkę!' i jesteśmy w domu :) a nie jakieś obrazki na talerzach.
Też denerwuje mnie wmuszanie jedzenia w dziecko. Pamiętam gdy byłam mała, mama miała na tym punkcie obsesje. Ganiała po lekarzach, wciąż podtykając mi pod nos różne rzeczy. Mogłaby postawić nawet przede mną dzieło sztuki - skoro nie byłam głodna, po prostu nie jadłam czego do wiadomości nie przyjmowała. Do dzis szlag mnie trafia gdy słyszę namawianie do jedzenia, do dziś nie cierpię przyjęć typowo polskich - z suto zastawianym stołem gdzie każdy wciąż komentuje i dziwi się że nie wsuwam wszystkiego co na nim stoi. Moje dzieci zmuszane do jedzenia na pewno nie będą, co to to nie.
wiecie, jaki jest najlepszy pomysł ? nie chcesz - nie jedz ;) w końcu zgłodnieje
Etiennette18 ... mam to samo. Trzęsę się na samą wiadomość o imieninach dziadka albo ciotki. Przez to namawianie do jedzenia, uzyskują efekt odwrotny do zamierzonego. Jak będę chciała to sobie coś zjem. Nie rozumiem takiego usilnego zmuszania kogoś do wzięcia sobie sałatki, placka czy soku.
Dodawajcie mu do jedzenia marihuanem, pochłonie całą lodówkę.
Dziennie to z kilka takich "obiadków", ale jeśli pomysł byłby skuteczny, to zastrzeżeń nie ma.
Problemem ludzi współczesnych jest to, że za często idą na łatwiznę.
a kto to je kanapki na obiad xd?
Kuzyn by powiedział,że zwierząt jeść nie wolno!
Prosta droga do stworzenia małego terrorysty, który będzie manipulował całym otoczeniem.