Wyobraz sobie, ze mozna miec praktyki w okresie wakacji, ba rodzina moze prowadzic firme ktora zatrudnia tez pracownikow umyslowych. Tak trudno zdjac klapki z oczu i przestac szufladkowac ludzi? Nie kazdy student mysli tylko jak sie nachlac w okresie studiow
Xar - kłopot w tym, że szufladkuje się ludzi mówiąc im, że siedzienie w biurze itd. jest metodą samorealizacji, podczas gdy inni są de facto nieudacznikami, ponieważ mniej zarabiają. Ja studiuję prawo bo ciekawi mnie ta dziedzina, lubię dyskusję itd, ale nawet na swoim wydziale widzę mnóstwo ludzi, którzy idą nie dlatego, że marzą o byciu prawnikiem, a o samorealizacji, albo widzą w tym drogę do zarobku nie widząc, że w dobie internetu można założyć dobrze prosperującą firmę właściwie bez wykształcenia czy wielkich funduszy. A potem męczy się ktoś taki 8h dziennie, bo dążył do kariery i dochodu zamiast do zgodności ze swoim charakterem i marzeniami.
@Xar, nie to miałem na myśli. Po prostu wiem, że studiować chemię można jedynie dziennie, nie ma w ogóle zaocznych studiów chemicznych, więc ciekawy byłem gdzie zdobyłeś wiedzę o pracy w biurze. No ok, można w wakacje, ale dwa miesiące przebimbać to każdy może. Praktyki to też miałem w znanej firmie komputerowej i jakoś ta praca specjalnie bardzo to mnie nie rajcowała, na tyle, żeby móc powiedzieć, że tak, to jest to, co chcę robić do końca życia.
Praktyki robilem prawie cale wakacje(mimo,ze wymagane jest 6 tygodni po 6 godzin dziennie). Poza tym, kto mowi, ze praktyki mozna robic tylko raz? Wcale tak nie jest. Mi sie praca podobala, bo mimo, ze umyslowa, to nie tylko siedzenie za biurkiem. Pozatym duzo zalezy od wspolpracownikow, a ja akurat trafilem do bardzo fajnego zakladu pracy
DawidSznurek - ale jest też druga strona medalu. Na starość Twoja żona nie będzie miała praktycznie nic, a jak jeszcze ją kopniesz w tyłek przed emeryturą to już w ogóle nic nie dostanie.
Uważam, że każdy powinien robić to na co ma ochotę, ale nie myśleć tylko o teraz. Mieć jakiś plan zapasowy, wykształcenie, trochę doświadczenia. Żeby zawsze mieć jakieś możliwości.
belferka jesteśmy z żoną katolikami i zagorzałymi konserwatystami więc jak ślub to na całe życie, dlatego też przed ślubem 8 lat ze sobą byliśmy i razem mieszkaliśmy przez 3 lata, tak abyśmy byli dotarci i pewni ślubu :)
Feminizm to zaraza. Teraz okazuje się, że wszędzie są szowinistyczne świnie (czyli każdy facet, który nie przytakuje tępym feministkom). Ideały feministek sprzed 100 lat już dawno zostały wypaczone. Dziś to tylko pranie mózgu.
Wybacz calandara, ale jest mnóstwo kobiet, dla których zrobić karierę oznacza być dobrą żoną i matką. Mnie jakoś mycie garów nie boli dopóki mam na to siłę, czas i czuję, że ktoś to docenia. Co innego, jak uważa, że to mój obowiązek, bo jestem kobietą i mam to robić i już, nie ważne czy pracuję czy nie. I jasne, że przyjemnie jest jak czasem ktoś z własnej woli zrobi to za ciebie.
A moja żona twierdzi, że najlepiej jej jak tak jak teraz nie musi co rano wstawać z łóżka na siłę, obowiązki domowe wykonuje tak jak jej pasuje i kiedy jej pasuje, a także że nie musi od nikogo przyjmować poleceń. W sumie oboje nie musimy bo sobie prowadzimy interesy w domu, czasami tylko doglądamy ich :) Ostatnio kupiłem żonie zmywarkę i robota odkurzającego podłogę, teraz przynajmniej rączki mojej żony są delikatne i kobiece, nie to co u większości kobiet "spełnionych", łapy jak u górnika na emeryturze...
Właśnie o to chodzi ze jedyna nie istnieje, każdy ma inne marzenia, potrzeby i cele w życiu. Nie rozumiem podejscia dzisiejszych feministek, że kobieta w domu z dziećmi na 100% jest nieszczesliwa.
Nigdzie tak nie piszę. Stwierdzam jedynie, że większość zawodów jest wykonywana nie z potrzeby spełniania się w danym zawodzie, a po prostu z potrzeby posiadania pieniędzy na życie i konsumpcję. Są wyjątkowe zawody, które wiążą się z ludzkimi pasjami - jakakolwiek dziedzina sztuki, sport, może polityka... Ale bądźmy szczerzy, tylko nieliczni wybrańcy będą mieć taką pracę, która będzie się wiązać z ich pasjami. Reszta będzie pracować z przykrego obowiązku. Zatem mając do wyboru: wygodne siedzenie w domu, zajmowanie się nim, opiekowanie się dziećmi i jednocześnie zapewniony byt na dobrym poziomie oraz codzienne chodzenie do nielubianej pracy, to myślę, że lepszy wariant pierwszy. Oczywiście tylko w przypadku, gdy mąż jest w stanie samodzielnie utrzymać dom. Żeby to nie zabrzmiało zbytnio szowinistycznie, to powiem, że ja chętnie zamieniłbym się w kurę domową i opiekunkę do dzieci, gdyby tak moja żona zarabiała powiedzmy te 10 tysięcy miesięcznie.
Widze,ze autor nie ma zbyt wiele pojecia o pracy biurowej
Ty jako student chemii pewnie z kolei dużo wiesz o niej. Opowiedz mi o tym, jaka to ona fascynująca.
Wyobraz sobie, ze mozna miec praktyki w okresie wakacji, ba rodzina moze prowadzic firme ktora zatrudnia tez pracownikow umyslowych. Tak trudno zdjac klapki z oczu i przestac szufladkowac ludzi? Nie kazdy student mysli tylko jak sie nachlac w okresie studiow
Xar - kłopot w tym, że szufladkuje się ludzi mówiąc im, że siedzienie w biurze itd. jest metodą samorealizacji, podczas gdy inni są de facto nieudacznikami, ponieważ mniej zarabiają. Ja studiuję prawo bo ciekawi mnie ta dziedzina, lubię dyskusję itd, ale nawet na swoim wydziale widzę mnóstwo ludzi, którzy idą nie dlatego, że marzą o byciu prawnikiem, a o samorealizacji, albo widzą w tym drogę do zarobku nie widząc, że w dobie internetu można założyć dobrze prosperującą firmę właściwie bez wykształcenia czy wielkich funduszy. A potem męczy się ktoś taki 8h dziennie, bo dążył do kariery i dochodu zamiast do zgodności ze swoim charakterem i marzeniami.
@Xar, nie to miałem na myśli. Po prostu wiem, że studiować chemię można jedynie dziennie, nie ma w ogóle zaocznych studiów chemicznych, więc ciekawy byłem gdzie zdobyłeś wiedzę o pracy w biurze. No ok, można w wakacje, ale dwa miesiące przebimbać to każdy może. Praktyki to też miałem w znanej firmie komputerowej i jakoś ta praca specjalnie bardzo to mnie nie rajcowała, na tyle, żeby móc powiedzieć, że tak, to jest to, co chcę robić do końca życia.
Praktyki robilem prawie cale wakacje(mimo,ze wymagane jest 6 tygodni po 6 godzin dziennie). Poza tym, kto mowi, ze praktyki mozna robic tylko raz? Wcale tak nie jest. Mi sie praca podobala, bo mimo, ze umyslowa, to nie tylko siedzenie za biurkiem. Pozatym duzo zalezy od wspolpracownikow, a ja akurat trafilem do bardzo fajnego zakladu pracy
To niech już sobie rodzi te naczynia! Tylko żeby były czyste ;))
DawidSznurek - ale jest też druga strona medalu. Na starość Twoja żona nie będzie miała praktycznie nic, a jak jeszcze ją kopniesz w tyłek przed emeryturą to już w ogóle nic nie dostanie. Uważam, że każdy powinien robić to na co ma ochotę, ale nie myśleć tylko o teraz. Mieć jakiś plan zapasowy, wykształcenie, trochę doświadczenia. Żeby zawsze mieć jakieś możliwości.
belferka jesteśmy z żoną katolikami i zagorzałymi konserwatystami więc jak ślub to na całe życie, dlatego też przed ślubem 8 lat ze sobą byliśmy i razem mieszkaliśmy przez 3 lata, tak abyśmy byli dotarci i pewni ślubu :)
Feminizm to zaraza. Teraz okazuje się, że wszędzie są szowinistyczne świnie (czyli każdy facet, który nie przytakuje tępym feministkom). Ideały feministek sprzed 100 lat już dawno zostały wypaczone. Dziś to tylko pranie mózgu.
Wybacz calandara, ale jest mnóstwo kobiet, dla których zrobić karierę oznacza być dobrą żoną i matką. Mnie jakoś mycie garów nie boli dopóki mam na to siłę, czas i czuję, że ktoś to docenia. Co innego, jak uważa, że to mój obowiązek, bo jestem kobietą i mam to robić i już, nie ważne czy pracuję czy nie. I jasne, że przyjemnie jest jak czasem ktoś z własnej woli zrobi to za ciebie.
A moja żona twierdzi, że najlepiej jej jak tak jak teraz nie musi co rano wstawać z łóżka na siłę, obowiązki domowe wykonuje tak jak jej pasuje i kiedy jej pasuje, a także że nie musi od nikogo przyjmować poleceń. W sumie oboje nie musimy bo sobie prowadzimy interesy w domu, czasami tylko doglądamy ich :) Ostatnio kupiłem żonie zmywarkę i robota odkurzającego podłogę, teraz przynajmniej rączki mojej żony są delikatne i kobiece, nie to co u większości kobiet "spełnionych", łapy jak u górnika na emeryturze...
Nie za bardzo udaje mi się uchwycić intencje autora. Że niby rodzenie naczyń i zmywanie dzieci miałoby być jedyną drogą do samorealizacji?
Właśnie o to chodzi ze jedyna nie istnieje, każdy ma inne marzenia, potrzeby i cele w życiu. Nie rozumiem podejscia dzisiejszych feministek, że kobieta w domu z dziećmi na 100% jest nieszczesliwa.
Nightmaretheworld:To już zależy w jakim domu i z jakimi dziećmi, LoL No i zależy z kim je ma. Poza tym mogę się zgodzić
Nigdzie tak nie piszę. Stwierdzam jedynie, że większość zawodów jest wykonywana nie z potrzeby spełniania się w danym zawodzie, a po prostu z potrzeby posiadania pieniędzy na życie i konsumpcję. Są wyjątkowe zawody, które wiążą się z ludzkimi pasjami - jakakolwiek dziedzina sztuki, sport, może polityka... Ale bądźmy szczerzy, tylko nieliczni wybrańcy będą mieć taką pracę, która będzie się wiązać z ich pasjami. Reszta będzie pracować z przykrego obowiązku. Zatem mając do wyboru: wygodne siedzenie w domu, zajmowanie się nim, opiekowanie się dziećmi i jednocześnie zapewniony byt na dobrym poziomie oraz codzienne chodzenie do nielubianej pracy, to myślę, że lepszy wariant pierwszy. Oczywiście tylko w przypadku, gdy mąż jest w stanie samodzielnie utrzymać dom. Żeby to nie zabrzmiało zbytnio szowinistycznie, to powiem, że ja chętnie zamieniłbym się w kurę domową i opiekunkę do dzieci, gdyby tak moja żona zarabiała powiedzmy te 10 tysięcy miesięcznie.
rodzić naczynia i zmywać dzieci żal.pl