U mnie wygląda to nieco inaczej. Są szatniarki, które zbierają ubrania, wieszają je na wieszakach i dają ci blaszany numerek. Zwracasz go dopiero kiedy wychodzisz, stojąc w kolejce długiej jak za PRL'u, na szczęście posuwającej się szybko. Się chce, się da.
Jako autor czuję się wywołany do tablicy...
Tak jak napisał kolega nwn9 - " Są szatniarki, które zbierają ubrania, wieszają je na wieszakach i dają ci
blaszany numerek. Zwracasz go dopiero kiedy wychodzisz, stojąc w kolejce długiej jak za PRL'u".
Ach. Pamiętne czasy. Nic nie zastąpi widoku 3/4 szkoły pchających się jak po mięso do jednego miejsca. Chociaż wkurzało to bo spóźniałem się potem na autobus, ale było pięknie :)
Masz szatnię na dworzu w Azji? ;)
tylko pajace mówią dwór zamiast pole
tylko andrzejkapra moze napisac tak idiotyczny komentarz.
U mnie wygląda to nieco inaczej. Są szatniarki, które zbierają ubrania, wieszają je na wieszakach i dają ci blaszany numerek. Zwracasz go dopiero kiedy wychodzisz, stojąc w kolejce długiej jak za PRL'u, na szczęście posuwającej się szybko. Się chce, się da.
Jako autor czuję się wywołany do tablicy... Tak jak napisał kolega nwn9 - " Są szatniarki, które zbierają ubrania, wieszają je na wieszakach i dają ci blaszany numerek. Zwracasz go dopiero kiedy wychodzisz, stojąc w kolejce długiej jak za PRL'u".
masz własną szatnię? Ooo.
wypełnioną azjatami?
nienawidzę tego ;/
Ja zawsze stoję obok i się śmieję. Czasami mam ochotę skoczyć po dyrektorkę, żeby zobaczyła co się dzieje albo sama tam zostawiła kurtkę.
Ach. Pamiętne czasy. Nic nie zastąpi widoku 3/4 szkoły pchających się jak po mięso do jednego miejsca. Chociaż wkurzało to bo spóźniałem się potem na autobus, ale było pięknie :)
a u mnie w szkole były szafki.
no i najgorszy jest zapach ;/